Caitlin's POV
Położyłam się na grudkowatym i niewygodnym łóżku i próbowałam powstrzymać szloch, któremu bardzo chciały towarzyszyć gorące łzy, które i tak już spływały po moich policzkach.
On przeszedł przez tyle tortur, a ja nie byłam pewna co do moich uczuć do niego.
Oczywiście, że byłam szczęśliwa, że tu był. I fakt, że ryzykował życiem, aby być przy mnie jeszcze bardziej ocieplał moje serce.
Ale, nasze spotkanie nie było takie, jak ja sobie je wyobrażałam.
Ja wyobrażałam to sobie tak:
W minucie kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam, chciałam utonąć w jego ramionach i zostać w nich na zawszę.
Ale, zamiast tego w mojej głowie krążyły myśli jak bardzo mnie zranił, mimo, że przeprosił.
Ja po prostu się pomyliłam.
Usłyszałam ciche dźwięki, szczękającego metalu. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina wysuwającego się spod pryczy.
- Ała - powiedział uderzając głową.
Otworzyłam usta, aby zapytać się go czy wszystko w porządku, ale zamiast tego mimowolnie powąchałam czegoś. Szybko próbowałam zetrzeć łzy które wdarły się w dół mojej twarzy, kiedy on podszedł do mnie.
- Co się stało? - spytał mnie, trzymając się za głowę.
Położyłam dłoń, na jego dłoni - Wszystko w porządku? - zapytałam, zamiast odpowiedzieć na jego pytanie.
- Tak, wszystko w porządku - powiedział delikatnie ścierając moją łzę kciukiem.
Justin przyciągnął mnie w swoje ramiona, a ja w przypływie emocji powiedziałam - Boję się - przyznałam.
- Wyciągnę nas stąd Caity, obiecuję - powiedział i pocałował czubek mojej głowy - Obiecuję. - powtórzył.
- Jak? - szepnęłam i wtuliłam się do niego bliżej.
Justin lekko odsunął się, sięgnął do kieszeni i wyjął z niej kieszonkowy szwajcarski scyzoryk.
- Skąd to masz? - spytałam go.
- Miałem go w kieszeni, przez cały czas. Zapomniałem już, próbowałem znaleźć coś innego, ale patrz. Mamy śrubokręt. - powiedział - Tak, mam zamiar rozebrać nim łóżeczko.To powinno być łatwe.
Czułam, że moje brwi zmarszczyły się razem okazując, że to był błąd. - Tylko jak zamierzasz zdemontować swoje miejsce do spania? Pomóc coś?
- Pokażę ci - powiedział i ukląkł przed moim łóżeczkiem. - Widzisz? - spytał wskazując na strukturę - Po pierwsze. Są metalowe, co sprawia, że są wytrzymałe. Po drugie, trzeba je odkręcić, bo mają poszarpane krawędzie. - przesunął po nich palcami.
- Dlatego, kiedy uderzę Seth nim, będzie to powodować znaczniejsze szkody. Przynajmniej to zapewni nam wystarczająco dużo czasu dla nas, albo dostaniemy w swoje ręce inne bronie, lub pole do ucieczki. Kiedy przyjdzie czas czas, powiem ci dokładnie, co masz robić.
- Inteligentne - skomentowałam.
Justin promieniował dumą.
- Wiem.
- Tylko jedyną rzeczą jest --
- Co? - przerwał mi.
- Jak masz zamiar utrzymać Setha, od dowiedzenia się co robisz? - spytała.
- Cóż, po prostu będziemy musieli zaryzykować na jednym.
_____________________________________________________________________________________________________________________
W końcu poczułam się jak dziesięciolatka. Justin wziął się za swoje łóżeczko, usłyszeliśmy dźwięk odjazdu przyjaciela Seth'a.
Moje serce waliło mi w piersi, Justin prawdopodobnie podobnie po raz setny wyjaśnił mi plan.
- Nie mogę tego zrobić - powiedziałam starając się zwolnić moje szybkie bicie serca.
- Spójrz na mnie - powiedział.
Powoli podniosłam moje czekoladowo-mleczne oczy.
- Jesteś jedną z najsilniejszych osób jakie znam, Caitlin. Mamy to! - powiedział i przytrzymał mnie w ciasnym uścisku.
- Mamy? - powtórzyłam z uśmiechem na ustach - Lubię jak to brzmi.
- Ja też - wyszeptał, patrząc prosto w moje oczy. Uczucie ciepło wypełniało mnie, od czubka głowy do czubka palca.
Justin pocałował mnie w policzek - Zróbmy to.
Oboje wzięliśmy głębokie, kiedy podeszłam do zamkniętych drzwi pokoju i uderzyłam w nie najsilniej i najgłośniej, jak tylko mogłam.
- Co do chuja?! - niewyraźny głos Seth'a krzyknął.
Kontynuowałam, aby zrobić jak najwięcej hałasu, podczas gdy Justin orzekł jeden z najbardziej metalowych prętów mocno w ręku.
- Hej! - krzyknął Seth - Nie każcie mi tam iść.
Spojrzałam na Justina, a on skinął do mnie, abym kontynuowała walenie w drzwi.
W ciągu sekundy usłyszałam nierówne odgłosy kroków Seth'a.
Był oczywiście zmarnowany.
Zazwyczaj byłabym przerażona, ale pewność spojrzenia na twarzy Justina ustawiło mnie swobodnie.
Drzwi otworzyły się, tak jak planowaliśmy. Seth stał bezbronnie.
Justin skoczył do działania i walnął Setha w twarz metalowym prętem.
Seth był zaskoczony i natychmiast padł na ziemię.
Próbował wstać, ale Justin uderzył go ponownie, trzymając w dłoniach ostry koniec paska przy szyi Setha.
Seth spojrzał na niego w szoku.
- Gdzie jest broń? - zażądał Justin.
Seth otworzył usta, żeby zaprotestować, ale Justin przycisnął metalowe zęby do jego szyi.
Tak, że przebił kawałek skóry, kropelka krwi wylądowała na jego piersi.
- Nie mogę oddychać - dyszał Seth, próbował zsunąć pręt z gardła, ale Justin stanął piętami na jego dłoniach, tak, że nie mógł się ruszyć.
- Dobrze - warknął Justin - A teraz powiedz mi, gdzie jest ta cholerna broń. Teraz!
- K-k-k- kuchnia. To kabina na prawo - Seth za jąkał się. Po raz pierwszy widziałam strach w jego oczach - Chyba nie zamierzasz mnie zabić. Zamierzasz?
- Dlaczego nie miałbym tego zrobić? - spytał.
- T- to jest nieprzyzwoite - Seth zakrztusił się.
- Przyzwoite? Przyzwoite? - Justin ryknął. - A ty myślisz, że przyzwoite jest używanie kobiet, jako zabawki erotyczne, albo worek treningowy? Huh?
- Ale ona zasłu-- Justin wbił mocniej zęby w jego ciało.
Odwróciłam się, nie chcąc patrzeć na ten horror.
- Zamknij się! - powiedział do Setha - Im więcej mówisz, tym bardziej chcę wysadzić cię na milion kawałków! - splunął - Caitlin, idź po broń. - mówił, nie odrywając wzroku od Setha - Upewnij się, że nie zostawisz na nim odcisków palców.
- Dlaczego? - zapytałam. Ostry ton Justina i jego plan działania przerażało mnie.
- Po prostu zrób to, Caitlin - powiedział. Jego głos nieco złagodniał, ale ton jego głos nadal pozostawał stanowczy.
Wędrowałam przez ładny, z góry klasyczny dom, aż znalazłam kuchnię.
Okazało się, że broń leżała dokładnie tam, gdzie powiedział Seth.
Znalazłam ręcznik i zastosowałam go jako rękawica, kiedy podnosiłam śmiercionośną broń.
Moje całe ciało, trzęsło się kiedy niosłam ją do Justina.
Wziął go ode mnie. Miałam nadzieję, że nie dotknął metalu.
Ustawił pistolet na Seth'a, który teraz drżał.
- Gdzie schowałeś nasze telefony? - dopytywał się Justin.
- W- w salonie, na stoliku do kawy
- Caitlin - Justin odwrócił się w moją stronę - Chcę, abyś wzięła telefon i wyszła na zewnątrz. Zamknij za sobą drzwi i wezwij pomoc, dobrze?
Jego słowa były delikatne, ale coś w jego oczach przyprawiało mnie o dreszcz na plecach.
- Justin -- powiedziałam, ale przerwał mi.
- Będzie dobrze, Caity - powiedział - Tylko zrób co mówię.
Zawahałam się przez chwilę, ale w końcu zaczęłam kuśtykać z dala od nich.
Spojrzałam przez swoje ramię, aby zobaczyć, że Justin obserwuję mnie.
Przegryzłam wargę. - Proszę nie rób nic, czego później będziesz żałował - wyszeptałam.
Pokiwał głową, ale nie byłam pewna, czy wyłapał sens moich słów czy też nie.
Aż tak bardzo pragnął śmierci Setha, nie chcę, aby Justin spędził resztę życia wiedząc, że odebrał komuś życie.
Zauważyłam, że mój telefon leży na widoku. Czyli stoliku. Zabrałam go.
Wykuśtykałam poza drzwi i pozwoliłam im zamknąć je za mną.
Odwróciłam się, aby na telefonie znaleźć numer Adama. Nacisnęłam przycisk wybierania i słucham dźwięku połączenia.
- Hej? - Adam spytał - Caitlin, to ty?
Już miałam odpowiedź, kiedy usłyszałam dźwięk wystrzału.
_________________________________________________________________________________________________________________________
Omg, rozdział zaczepisty co nie? Ciekawe co się stało :P Z tą niepewnością muszę was zostawić, a teraz lecę tłumaczyć trzeci rozdział "Sold" :) Kontakt ze mną już znacie, więc wiecie co i jak.. Kocham Was i dziękuję pewnej osobie, która z anonima napisała mi, że tyle dla Was robię, chociaż to jest tak na prawdę nic.
DZIĘKUJĘ WAM! X
Był oczywiście zmarnowany.
Zazwyczaj byłabym przerażona, ale pewność spojrzenia na twarzy Justina ustawiło mnie swobodnie.
Drzwi otworzyły się, tak jak planowaliśmy. Seth stał bezbronnie.
Justin skoczył do działania i walnął Setha w twarz metalowym prętem.
Seth był zaskoczony i natychmiast padł na ziemię.
Próbował wstać, ale Justin uderzył go ponownie, trzymając w dłoniach ostry koniec paska przy szyi Setha.
Seth spojrzał na niego w szoku.
- Gdzie jest broń? - zażądał Justin.
Seth otworzył usta, żeby zaprotestować, ale Justin przycisnął metalowe zęby do jego szyi.
Tak, że przebił kawałek skóry, kropelka krwi wylądowała na jego piersi.
- Nie mogę oddychać - dyszał Seth, próbował zsunąć pręt z gardła, ale Justin stanął piętami na jego dłoniach, tak, że nie mógł się ruszyć.
- Dobrze - warknął Justin - A teraz powiedz mi, gdzie jest ta cholerna broń. Teraz!
- K-k-k- kuchnia. To kabina na prawo - Seth za jąkał się. Po raz pierwszy widziałam strach w jego oczach - Chyba nie zamierzasz mnie zabić. Zamierzasz?
- Dlaczego nie miałbym tego zrobić? - spytał.
- T- to jest nieprzyzwoite - Seth zakrztusił się.
- Przyzwoite? Przyzwoite? - Justin ryknął. - A ty myślisz, że przyzwoite jest używanie kobiet, jako zabawki erotyczne, albo worek treningowy? Huh?
- Ale ona zasłu-- Justin wbił mocniej zęby w jego ciało.
Odwróciłam się, nie chcąc patrzeć na ten horror.
- Zamknij się! - powiedział do Setha - Im więcej mówisz, tym bardziej chcę wysadzić cię na milion kawałków! - splunął - Caitlin, idź po broń. - mówił, nie odrywając wzroku od Setha - Upewnij się, że nie zostawisz na nim odcisków palców.
- Dlaczego? - zapytałam. Ostry ton Justina i jego plan działania przerażało mnie.
- Po prostu zrób to, Caitlin - powiedział. Jego głos nieco złagodniał, ale ton jego głos nadal pozostawał stanowczy.
Wędrowałam przez ładny, z góry klasyczny dom, aż znalazłam kuchnię.
Okazało się, że broń leżała dokładnie tam, gdzie powiedział Seth.
Znalazłam ręcznik i zastosowałam go jako rękawica, kiedy podnosiłam śmiercionośną broń.
Moje całe ciało, trzęsło się kiedy niosłam ją do Justina.
Wziął go ode mnie. Miałam nadzieję, że nie dotknął metalu.
Ustawił pistolet na Seth'a, który teraz drżał.
- Gdzie schowałeś nasze telefony? - dopytywał się Justin.
- W- w salonie, na stoliku do kawy
- Caitlin - Justin odwrócił się w moją stronę - Chcę, abyś wzięła telefon i wyszła na zewnątrz. Zamknij za sobą drzwi i wezwij pomoc, dobrze?
Jego słowa były delikatne, ale coś w jego oczach przyprawiało mnie o dreszcz na plecach.
- Justin -- powiedziałam, ale przerwał mi.
- Będzie dobrze, Caity - powiedział - Tylko zrób co mówię.
Zawahałam się przez chwilę, ale w końcu zaczęłam kuśtykać z dala od nich.
Spojrzałam przez swoje ramię, aby zobaczyć, że Justin obserwuję mnie.
Przegryzłam wargę. - Proszę nie rób nic, czego później będziesz żałował - wyszeptałam.
Pokiwał głową, ale nie byłam pewna, czy wyłapał sens moich słów czy też nie.
Aż tak bardzo pragnął śmierci Setha, nie chcę, aby Justin spędził resztę życia wiedząc, że odebrał komuś życie.
Zauważyłam, że mój telefon leży na widoku. Czyli stoliku. Zabrałam go.
Wykuśtykałam poza drzwi i pozwoliłam im zamknąć je za mną.
Odwróciłam się, aby na telefonie znaleźć numer Adama. Nacisnęłam przycisk wybierania i słucham dźwięku połączenia.
- Hej? - Adam spytał - Caitlin, to ty?
Już miałam odpowiedź, kiedy usłyszałam dźwięk wystrzału.
_________________________________________________________________________________________________________________________
Omg, rozdział zaczepisty co nie? Ciekawe co się stało :P Z tą niepewnością muszę was zostawić, a teraz lecę tłumaczyć trzeci rozdział "Sold" :) Kontakt ze mną już znacie, więc wiecie co i jak.. Kocham Was i dziękuję pewnej osobie, która z anonima napisała mi, że tyle dla Was robię, chociaż to jest tak na prawdę nic.
DZIĘKUJĘ WAM! X
Na początku wydawało się wszystko ok, ale końcówka mnie przeraziła.. i wydaje mi się, że to Seth jakimś cudem strzelił do Justina ..:c
OdpowiedzUsuńJejku ale akcja. Jestem mega podekscytowana. Lece czytac dalej xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!