sobota, 18 maja 2013

Eleven

Justin's POV



- Byliśmy dosłownie wszędzie, szukaliśmy jej przez kilka godzin, ale nadal nie ma po niej żadnego śladu! Dlaczego nie możemy po prostu zrezygnować?
- Nie, Holly, nie możemy zrezygnować! Wiem, że ona gdzieś tu jest. Pamiętasz, te dźwięki które słyszeliśmy?
Westchnęła. 
- Tak, pamiętam. Ale, nasi rodzice będą się chorobliwie martwić, jeżeli szybko nie wrócimy do domu.
Zignorowałem ją, zacząłem przeczesywać każdą gałąź. Zatrzymałem się kiedy usłyszałem ten dźwięk. Patrzyłem z nie do wierzeniem.
- Justin posłuchaj-- zatrzymała się w połowie zdania, kiedy stanęła obok mnie.
Przed nami była duża kabina, miała kilka wybitych szyb. Krzesła (zakładam, że zrobił to ze zdenerwowania) były rozwalone na trawniku. Przełknąłem ślinę i oblizałem usta, czułem jak serce wyskakuję mi z piersi. 
Caitlin była tutaj; mogłem to wyczuć.
- Zostań tu - powiedziałem do Holly.
Zacząłem iść w kierunku drzwi, kiedy usłyszałem odgłos strzały pistoletu. Od razu padłem na ziemię.
- Kto idzie? - usłyszałem damski głos, który zdawał się być chwiejny.
- To ja - powiedziałem szybko wstając z ziemi.
- Justin? Oh, dzięki Bogu! - wyciągnęła piersi (?) opuszczając strzelbę na dół i podbiegła do mnie.
- Kayla - Odetchnąłem, przyciągając ją do swojej klatki piersiowej. Czułem jej szybkie bicie serca - Co ty robisz na tej ziemi?
- Szukałam kogoś, aby zapytać o drogę - powiedziała i spojrzała na mnie. Zdałem sobie sprawę, że łzy spływały po jej policzkach. - Tak więc, podeszłam do tych drzwi— - urwała, a ja poczułem się zaniepokojony.
- Nie jesteś ranna, prawda?
Pokręciła głową - Nie, wszystko w porządku. - szlochała - Ale tam działo się coś strasznego - zadrżała, kiedy to powiedziała.
- Co masz na myśli? - pusty głos Holly zabrzmiał za nami.
Nie czekałem na odpowiedź. Podbiegłem do ganku. Zatrzymałem się kiedy podbiegłem do drzwi.
Krzesła i stoły były powalone i połamane na kawałki. Zauważyłem kosz na śmieci, odwróciłem się i zobaczyłem, że wszędzie leżały rozwalone butelki po piwie.
Przerażony, zmusiłem się do dojścia na centralny punkt wnętrza budynku. Coś błyszczącego i różowego, na podłodze obok łóżka przykuło moją uwagę. Szybko udałem się po to. Zastygłem w gwałtownym oddechu, kiedy pochyliłem się i podniosłem coś potłuczonego. To był różowo-srebrny telefon.
- O boże - wyszeptałem.
Telefon był całkowicie zniszczony, ale nie miałem wątpliwości, że należał do Caitlin.
Moje oczy nadal przechadzały się po pokoju, czułem się słabo, kiedy widziałem różne plamy krwi, spoza zamkniętych drzwi łazienki.
Podszedłem do kałuż, za insynuowałem, że były świeże. Byłem wystraszony, cicho modląc się niechętnie otworzyłem drzwi. Widziałem kiedyś na filmie, gdzie morderca zabił swoją żonę i zostawił ją w wannie. Sama ta myśl była chora, ale wiedziałem, że muszę ją znaleźć, dla siebie. 


Wstrzymując oddech spojrzałem na łazienkę.
Natychmiastowo moje serce rozjaśniło się ulgą, kiedy zorientowałem się, że nikogo tam nie było. Ponownie się rozejrzałem stojąc ciężko. Drżącymi rękami podniosłem białą laskę, która leżała przy zlewie. Patrzyłem w szoku na różowy znak plus.
__________________________________________________________________________________________________________________

Caitlin's POV


Kiedy obudziłam się moja głowa pulsowała, nie mogłam sobie przypomnieć co się wydarzyło. Powoli rozejrzałam się po otoczeniu w którym się znajdowałam i zdałam sobie sprawę, że byłam w samochodzie Setha.

- Gdzie jedziemy? -mój głos był ochrypłym piskiem z powodu suszy w moim gardle.
- Nie twój zasrany biznes, ty mała dziwko. - Seth rzucił w moją stronę - A teraz, zamknij się.
Przegryzłam wargę, robiąc co mi kazano. Po upływie około trzydziestu minut, samochód zatrzymał się.
Seth wyszedł i zatrzasnął za sobą drzwi, co spowodowało u mnie lekki podskok. Skrzywiłam się przy zgięciu mojej szyi. Odwróciłam się i zobaczyłam faceta, który wyglądał trochę jak Seth. Z wyjątkiem tego, że jego włosy były kręcone i w kolorze kasztanowym i tym, że miał brązowe oczy, a nie niebieskie. 
Stał na ganku malowniczego białego domu. Seth chwycił moje drzwi i pchnął kule w moje ręce. 
- Chodźmy, kochanie - zwrócił się do mnie soczystym głosem. Zawsze tak mówił, kiedy ktoś był w pobliżu.
Walczyłam z pragnieniem, aby nie rzucić mu w oczy, kiedy starałam się wstać o kulach. Rozdzierający ból rozerwał się po całym moim ciele, a ja wydałam bolesny syk.
Czułam odblaski śmierci od Setha. Ale mnie to nie obchodziło.
Sobowtór Setha zbiegł po schodach podchodząc do mnie.
- Wszystko w porządku?- spytał, a jego głos był pełen obawy.
Wiedząc, że Seth patrzył skinęłam głową. - Czuję się dobrze.
Wydawał się nieprzekonany, kiedy nadal pomagał mi wchodzić po schodach, do wnętrza domu. Zaprowadził mnie do różowej sypialni z aksamitną pościelą i łóżkiem i skinął, abym usiadła.
- Czuję się dobrze, naprawdę - powtórzyłam. 
Byłam pewna i Setha nie pochwalam, że moje delikatne ciało nie przetrwa kolejnego ciosu. Niczego nie pamiętam, ani tego, co się stało, ale po tym, że wszystko mnie boli, byłam pewna, że mnie pokonał.
- Nie, nie, powinnaś odpocząć - podkreślił.


Ponieważ był taki wytrwały, poddałam się i usiadłam.
- Dzięki— zatrzymałam się, zdając sobie sprawę, że nie znałam jego imienia.
- Adam, Adam Mclntosh. - odpowiedział. - Seth i ja, jesteśmy kuzynami. Nasze matki są bliźniaczkami, a nasi ojcowie, to bliźniacy... To dziwne, wiem. - zaśmiał się cicho.
Skinęłam głową i położyłam się na łóżku, krzywiąc się lekko z bólu- Jestem Caitlin Beadles.
- Caitlin, jesteś pewna, że wszystko jest w porządku? - Adam miał wątpliwości, a jego ciepłe brązowe oczy, były pełne dobroci.
- Oczywiście, wszystko z nią w porządku.- Burknął Seth.
Adam odwrócił się spojrzałam na niego z zaskoczonym wyrazem twarzy.
- To znaczy, ona po prostu spadła z roweru i spadła z wzgórza, kiedy byliśmy na przejażdżce- starał się złagodzić swoje podejście. - To nie jest takie złe, jak wygląda.
Adam powoli skinął głową.
- Oh, okej, dobrze. Odpocznij, a ja przyniosę ci, Tylenol, zupę pomidorową i krakersy. - powiedział - Lubisz zupę pomidorową, prawda? Jestem pewny, że prawdopodobnie jesteś głodna.
- Co sugerujesz, że nie karmię jej? - spytał Seth.
- Nie, nie. Mówię tylko, że po długiej podróży i to wszystko... - wyjąkał.
- To bardzo miło z Twojej strony - uśmiechnęłam się. 

To był pierwszy raz, od kiedy się uśmiechnęłam, ponieważ Seth porwał mnie.
- Będę na prawdę wdzięczna.
Adam skinął uznanie, przed szybkim opuszczeniem pokoju.
Oczy Setha śledziły go, rzucił we mnie morderczym spojrzeniem. Zamknął drzwi i wpadł na mnie.
- Jesteś wścibska, Caty - powiedział cicho krzycząc.
Przełknęłam ślinę - C-co- masz na myśli?
- Wiesz dokładnie co mam na myśli - warknął, a jego wargi uniosły się do góry. Niemniej jednak, zostaniemy tutaj kilka dni. Mam prawie zrobione dla nas wszystkie papiery, dzięki którym będzie mogli przenieść się z państw. Kiedy już tam będziemy, zadbam o to.- zachowywał się, jakby był całkowicie zniesmaczony mówiąc "to".
- Co masz na myśli? - spytał, całkowicie zaskoczona tym co mówił.
- To dziecko - jego zimne, niebieskie oczy wylądowały na moim brzuchu - Mam zamiar się go pozbyć i jak najszybciej dostać się do Ameryki.
Pokręciłam głową - Nie możemy opuścić kraju! - zawołałam. - Ja nie pojadę i na pewno nie zgodzę się na aborcję mojego dziecka! - zamierzał mnie uderzyć, ale nie obchodziło mnie to.

Rzeczywiście, Seth podniósł rękę, ale dźwięk głosu Adama wzywającego jego imię, zatrzymał go. On po prostu posłał mi wkurwione spojrzenie i wybiegł z pokoju. Po cichu podziękowałam panu Bogu, za to, że przerwał to. Moje oczy wędrowały po pokoju. Wylądowały na małym portrecie, który stał na komodzie. Wyciągnęłam rękę i podniosłam go. Na wierzchu, był obraz domu z napisem "Safe Heaven*". Otworzyłam lekko klapę i zauważyłam zdjęcia ciężarnej kobiety. Która zdawała się być w moim wieku, stała obok innych posiniaczonych dziewczyn. Jedna z nich miała chyba z dwadzieścia, albo tak się wyróżniała.
Moje serce podskoczyło, kiedy zaczęłam czytać tekst który znajdował się poniżej:
"Safe Heaven, jest bezpiecznym schronieniem prowadzonym przez Allena i Marjorie Mclntosh, dla dziewcząt i kobiet w każdym wieku, aby uciec z sytuacji nadużyć sexualnych, oraz uzyskać pomoc, której potrzebują."






* Safe Heaven - Bezpieczna przystań/bezpieczne niebo


__________________________________________________________________________________________________________________
Jest rozdział... Justin jest w nim taki adjaldn *_* w zasadzie zawsze taki jest, a jak tam Seth? Nie lubię go, jak mam być szczera, taki damski bokser. A i zostało nam 9 rozdziałów, do końca pierwszej części xxxxx

2 komentarze:

  1. Ten Seth jest na serio jakiś popieprzony ..
    Zastanawiam się czy Caitlin ucieknie do tej przystani lub czy Justin ją znajdzie
    Ciekawe co zrobią z tym dzieckiem ..

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne. Niech wreszcie ktos uratuje Caitlin od tego psychopaty. Nie wyobrazam sobie tej akcji z Seth'em dalej...

    OdpowiedzUsuń